O najlepszych ćwiczeniach napisano już chyba wszystko. W ogólnodostępnych rankingach wiele z ich zaczynają się od, uwaga… „naj”
Przysiad ze sztangą ściga się zazwyczaj z martwym ciągiem o pierwszeństwo w zapewnieniu maksymalnych rezultatów w przyroście siły, masy mięśniowej czy polepszeniu zdrowia mięśniowo-szkieletowego.
Mimo tego, że może wydawać się, że powiedziano i napisano już wszystko, to i ja wrzucę kilka swoich groszy do tego ćwiczeniowego worka. I pewnie poczujesz zaskoczenie, kiedy stwierdzę, iż:
Gdybym miał z niego wyjąć jedno zadanie, które można ze sobą zabrać praktycznie wszędzie a przy tym rozwijać w zasadzie każdy aspekt fizyczności, nie byłby to ani przysiad ani martwy ciąg.
Nie, nie byłoby to nawet żadne metodycznie sprecyzowane ćwiczenie.
To co ja bym robił po kres swoich dni, to po prostu podnoszenie „czegoś” z ziemi i staranie się, aby umieścić to „coś” nad głową.
W tej prostej, znanej każdemu czynności (bo chyba nie ma dzieciaka, którego rodzic nie podniósłby z ziemi i podrzucił nad głowę) mamy komponentę wspomnianych ćwiczeń z bonusem w postaci solidnego zaangażowania mięśni górnej części ciała.
Pierwsza część zadania to przecież martwy ciąg. Dalej, gdy chcemy powstać i umieścić ciężar w okolicy klatki piersiowej możemy dołożyć przysiad z którego płynnie przechodzimy do wyciskania nad głowę.
Wzmacniamy uda, dwójki, pośladki, prostowniki grzbietu i cały grzbiet, do tego chwyt barki kaptury, brzuch i ukochaną przez każdego łapę. Ba, nawet klatkę piersiową która pracuje utrzymując ciężar przed ciałem.
Możemy to robić dynamicznie z dużym obciążeniem kształtując moc i siłę. Przy średnim obciążeniu i powolnych ruchach zastymulujemy mięśnie do wzrostu. By przy niewielkich gabarytach zapracować nad wytrzymałością i znowu wzrostem mięśni (jeśli oczywiście będziemy działać do wyczerpania).
Ogromną zaletą tego zadania jest fakt, że nie wymaga posiadania żadnych „gadżetów” przy sobie. Nie ma chyba miejsca na ziemi, w którym na jej skrawku nie znajdziemy czegoś, co najzwyczajniej na świecie… leży. Pewnie nawet na pustyni znajdziesz to „coś”
…znajdziesz kamień, a w lesie pniak. Bo kształt też nie ma znaczenia. Różnorodność opcji jest wręcz zaletą. Daje bardziej wszechstronny rozwój i lepiej stymuluje układ nerwowy do zmian.
Uczyć się go można w jednym ciągu albo rozbijając na poszczególne elementy. Na początku, najlepszą opcją do nauki wydaje się być sztanga czy kettlebell. W bezpiecznych warunkach, pod okiem trenera możesz nauczyć się panowania nad ciałem w tej dość dynamicznej sekwencji ruchów, by stopniowo przechodzić do trudniejszych kształtów i sposobów wykonania.
Możemy też podejść do tego niemetodycznie. Bo prawdopodobnie tę zdolność motoryczną mamy
wbudowaną w naszym dna. Wystarczy nie robić tego na wariata i pamiętając o tym, by mierzyć siły na zamiary.
Jeśli chcesz z tego uczynić solidną robotę, możesz napisać do kogoś takiego jak ja, który nauczy Cię jak wykonać to ćwiczenie najlepiej i zaprogramuje trening tak, by nawet duże i bezkształtne przedmioty nie były problemem.
HOVGH